4 lata później
Siedzę właśnie w miejscu, w którym zaczęła się ta historia. Różnica jest tylko taka, że nie siedzę przy grobie mojej matki tylko osoby, którą kochałam najbardziej na świecie. Tak, dobrze sądzicie Mariusz nie żyje. Mogliśmy cieszyć się sobą tylko przez jakiś czas. Przez sezon spędzony we Włoszech zdążyłam wrócić do całkowitej sprawności. W kolejnym sezonie Mariusz postanowił wrócić do Polski do Bełchatowa. Patrząc na tą decyzję z perspektywy czasu wiem, że lepiej byłoby gdybyśmy zostali na kolejny sezon we Włoszech. Razem z nami do Polski wrócili Winiarscy. Może opowiem jak to wszystko było. Mariusz razem z całą drużyną szykował się do meczów z jakimś tureckim zespołem. Na miejsce mieli udać się dzień przed meczem. Kilka dni wcześniej okazało się, że Michałowi odnowiła się kontuzja i że nie będzie mógł pomóc swojej drużynie. Bardzo martwił się tym, że zostawia swoją drużynę w tak trudnym momencie. Jak zwykle odwiozłam Mariusza na lotnisko razem z Arkiem. Już wtedy przeczuwałam, że może się coś stać. Tuliłam się do niego tak długo, że zapytał mnie czy na pewno wszystko w porządku, ale co miałam mu powiedzieć? Że mam jakieś absurdalne przypuszczenia? Pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Wieczorem razem z Arkiem miałam iść na kolację do Winiarskich. Wyszykowaliśmy się i zapukaliśmy do drzwi Winiarskich, którzy dość niedawno stali się naszymi sąsiadami. Zapukałam do drzwi, które po chwili otworzyła Dagmara.
-Dagmara chodź tutaj szybko – dało się usłyszeć z pokoju – chodź
Weszłam razem z Dagmarą do pokoju. Michał kazał nam spojrzeć na ekran telewizora. Na ekranie pulsował żółty napis o wypadku samolotu. Momentalnie usiadłam na najbliższym fotelu.
-Michał proszę powiedz, że to nie to, o czym myślę! Błagam!
-Przykro mi Michalina, ale niestety nie mogę tego powiedzieć.
Relacja z ostatniej chwili samolot, który podróżowała drużyna PGE Skry Bełchatów rozbił się, z naszych wstępnych ustaleń wynika, że tylko nielicznym udało się przeżyć wypadek. O wszystkim będziemy informować państwa na bieżąco.
Potem wszystko potoczyło się szybko. Policja zadzwoniła do mnie z prośbą o identyfikację ciała. Potem pogrzeb. Nie byłam w stanie załatwiać tego sama, na szczęście wszystkim zajął się Michał i rodzice Mariusza.
10 lat później
Siedzę właśnie z Dagmarą i oglądam mecz reprezentacji Polski. Wśród zawodników pierwszej szóstki znajduje się Arek i Oliwier, a na ławce trenerskiej siedzi Michał.
-Ostatni! Ostatni!
-Proszę państwa Polacy po raz drugi w historii wygrywają Ligę Światową.
Po chwili obok nas znaleźli się nasi synkowie.
-Gratuluję synku.
-Dziękuję mamo.
-Tata na pewno byłby z ciebie dumny.
-Na pewno jest, przecież dobrze wiesz, że on wszystko widzi.
-Najlepszym atakującym Final Six zostaje zawodnik grający z numerem 2 w reprezentacji Polski Arkadiusz Wlazły.
Kiedy Arek odbierał nagrodę spojrzał wymownie w górę wiedziałam, że dedykuje ją swojemu zmarłemu ojcu, którego kochał najbardziej na świcie. Z resztą tak samo jak ja. Nie wiem czy kiedykolwiek ktoś inny będzie mógł zająć jego miejsce w moim sercu.
Bardzo dziękuję wszystkim tym którzy czytali to opowiadanie. Napisałam je już wcześniej więc miało ściśle określoną ilość części. Mam nadzieję, że epilog również się wam spodoba. Chociaż pewnie dla wielu z was będzie zaskoczeniem. Proszę każdego kto czytał o zostawienie po sobie śladu w komentarzu to dla mnie bardzo ważne ;)