czwartek, 31 lipca 2014

28

Następnego dnia obudziło mnie pukanie do drzwi. Zaspany wstałem i otworzyłem drzwi do mojego pokoju.
-To ty jeszcze nie gotowy?
-Późno. Powinieneś już być dawno gotowy. Twoi koledzy już dawno trenują.
-Daj mi chwilkę zaraz będę gotowy.
Wpadłem szybko do łazienki i jak najszybciej mogłem przemyłem twarz i narzuciłem na siebie pierwsze lepsze ubranie.
-Gdzie Oliwier?
-Przyszedł po niego Igła i zabrał na trening. Podobno to z tobą ustalił.
-Tak rozmawialiśmy o tym.
-Dobra zbieraj się jedziemy.
Zeszliśmy na dół i po chwili znajdowaliśmy się już w drodze do spalskiego szpitala. Moje myśli cały czas krążyły wokół Michaliny. Czułem się jakbym miał jakieś cholerne de javu kilka miesięcy temu przeżywałem dokładnie to samo.
-Dagmara, a co jeśli ona nie będzie mogła chodzić – Dagmara, kiedy tylko usłyszała moje słowa momentalnie zatrzymała samochód.
-Nie waż się nawet tak myśleć. Wszystko będzie dobrze. Załatwimy jej najlepszych rehabilitantów w razie, czego. Trzeba myśleć pozytywnie.
-Masz rację. Jeszcze nic nie jest przesądzone.
Kiedy dojechaliśmy pod szpital od razu skierowaliśmy się w kierunku sali, w której leżała Miśka. W jej pokoju znajdował się ten sam lekarz, z którym rozmawialiśmy wczoraj. Rozmawiał z Michaliną, która odzyskała przytomność. Po chwili wyszedł do nas.
-Panie doktorze mógłby nam pan powiedzieć jak się przedstawia sytuacja?
-Nie jest dobrze. Ze wstępnych badań mogę powiedzieć, że w siedemdziesięciu procentach mogę potwierdzić nasze przypuszczenia. Co prawda nie wykonaliśmy jeszcze wszystkich badań, dlatego dokładną analizę będę mógł przedstawić państwu dopiero jutro.
-Ale jest jakaś szansa, że Michalina będzie chodzić.
-Powiem otwarcie. Sytuacja jest ciężka. W głównej mierze wszystko będzie zależało od pani Michaliny, od jej nastawienia, od tego czy w ogóle będzie chciała podjąć walkę, bo jeżeli nie to my tutaj nic nie wskóramy choćbyśmy nie wiem jak bardzo chcieli.
-Dziękujemy. Możemy do niej wejść.
-Proszę bardzo może uda się wam ją trochę pocieszyć.
Niepewnie weszliśmy do sali Michaliny. Kiedy przekroczyliśmy próg nawet na nas nie spojrzała. Leżała cały czas z wzrokiem utkwionym w suficie.
-Cześć Michalina – zero odzewu
-Nie zachowuj się tak
-Po, co tutaj w ogóle przychodziliście? Chcecie mieć przyjaciółkę kalekę?
-Nie mów tak, jeszcze nic nie jest do końca pewne.
-Wierzycie lekarzom? Ja wam powiem jak będzie niby będą jakieś tam szanse, ale i tak to nic nie zmieni.
-Nie mów tak, załatwimy najlepszych rehabilitantów, jeśli będzie taka potrzeba załatwimy ci wyjazd za granicę.
-To nie ma sensu
-Nie możesz się poddawać – usłyszałam znajomy głos Mariusza.
-A ten, co tutaj robi? Powiedzieliście mu o wszystkim? Ładni z was przyjaciele, mówiłam wam, że nie chcę go widzieć.
-Nic mi nie mówili. Domyśliłem się, że coś jest nie tak i pojechałem dzisiaj za nimi.
-Wyjdźcie wszyscy chcę zostać sama.
-Nie myśl, że pozwolimy ci się poddać.
-Wynoście się, ale już.
Wyszliśmy z sali i stanęliśmy przed jej drzwiami.
-Dlaczego mi nic nie powiedzieliście?
-Może właśnie, dlatego? Wiedzieliśmy jak zareaguje i chcieliśmy jej oszczędzić, chociaż tego.
-Nie pozwolę jej się poddać.
-Nie martw się my też.
-Jak to się w ogóle stało?
-Kiedy wracała samochodem ze Spały ktoś wjechał w jej samochód.
-Co z kierowcą?
-Z tego, co wiem to jeszcze go nie złapali.
Rozmowę przerwał nam dźwięk telefonu Mariusza.
-Tak słucham, przy telefonie. Ale co się stało? Dobrze, postaram się przyjechać jak najszybciej to będzie możliwe.
-Co się stało?
-Dzwonili z policji muszę jak najszybciej przyjechać do Bełchatowa i odebrać Arka z komisariatu. Michał mógłbyś pojechać ze mną?
-Jasne, nie ma sprawy. Kochanie, a ty w tym czasie postaraj się porozmawiać z Michaliną.
-Spróbuję, ale nic nie obiecuję. Wiesz, jaka ona jest.

Widzę, że wystarczy kij i marchewka i są komentarze. Skoro jest was tutaj tak dużo to poproszę o sześć komentarzy pod wpisem. Do następnego ;*

środa, 30 lipca 2014

27

Wyszedłem z pokoju Igły i udałem się do lokum naszego trenera. Zapukałem do drzwi, a po chwili usłyszałem zaproszenie do wejścia.
-Dobry wieczór.
-Cześć Michał, co ty tutaj robisz? Jeżeli przyszedłeś z polecenia bandy tych debili i chcesz mnie prosić żebym odwołał trening to nie ma mowy.
-Nie o to chodzi trenerze.
-To, o co chodzi?
-Chciałbym się dowiedzieć czy istniałaby taka możliwość żeby moja żona przez jakiś czas zamieszkała w ośrodku.
-Michał przecież wiesz, że nie uznaję takiego czegoś. Od razu pół drużyny będzie chciało sprowadzić tutaj swoje partnerki.
-Ale to wyjątkowa sprawa.
-Wytłumacz, o co chodzi, może się zastanowię.
-Chodzi o to, że nasza przyjaciółka miała wypadek, leży teraz w szpitalu w Spale. Dagmara nie chciałaby zostawiać jej tutaj samej. Na razie, co prawda jest jeszcze nieprzytomna, ale jutro powinna się już obudzić. Lekarze podejrzewają u niej uraz kręgosłup. Nie chciałbym żeby była sama jak się o tym dowie, a ja nie będę mógł z nią być przez cały czas.
-Przykra sprawa. Zobaczę, co da się zrobić, ale nic nie obiecuję. Zaczekaj tutaj – zostałem w pokoju, a Andrea gdzieś wyszedł. Wrócił po jakiś dziesięciu minutach.
-Udało mi się załatwić pokój. Rozumiem, że twój syn też tutaj jest?
-Tak.
-Tak myślałem, dlatego wziąłem pokój z dwoma łóżkami.
-Dziękuję trenerze.
-Nie ma, za co, mam nadzieję, że wasza przyjaciółka jak najszybciej dojdzie do pełnej sprawności.
-Też mam taką nadzieję.
-Jak chcesz możesz zrobić sobie jutro dzień wolnego i posiedzieć z nimi w szpitalu.,
-Naprawdę? Dziękuję.
-Idź już, bo się rozmyślę.
-Jeszcze raz dziękuję. Miłej nocy

Po rozmowie z Dagmarą poszedłem na dół gdzie recepcjonistka miała mi dać klucz do pokoju Dagmary. Na korytarzu spotkałem Mariusza.
-Możesz mi powiedzieć, co u Michaliny?
-Nie wiem czy chciałaby żebym informował cię o czymkolwiek, co jej dotyczy.
-zlituj się Michał martwię się o nią. Mam jakieś złe przeczucia.
-Sorry stary, ale na razie nie mogę ci nic powiedzieć – szybko odszedłem, bo bałem się, że najnormalniej w świecie się wygadam. Mariusz to mój przyjaciel nie potrafię go okłamywać. Mam nadzieję, że wybaczy mi to, że nic mu nie mówiłem. Po chwili znajdowałem się już pod pokojem Igły.
-Andrea się zgodził. Możecie na razie tutaj zostać.
-To świetnie, a już się bałam, że będę musiała szukać jakiegoś hotelu. Będę musiała u podziękować.
-chodźcie odprowadzę was do pokoju.
-Tato, a nie możemy zostać jeszcze chwilkę u wujka Igły?
-No wiesz, co nie wiem czy wujek nie ma już cię dość.
-No coś ty Michał?
-W takim wypadku możesz zostać. A może chciałbyś pójść jutro z wujkiem na trening?
-Tak tato. Zobaczę jak grasz.
-Wiesz, co ja jutro nie będę mógł być na trening, mamy z mamą ważne sprawy do załatwienia.
-Szkoda, że cię nie będzie. To może zagram zamiast ciebie?
-Nie wiem czy to dobry pomysł kochanie.
-Skąd wiesz może to przyszły siatkarz? –zaśmiał się Igła.
-Róbcie, co chcecie, ale obiecajcie, że zapytacie najpierw o zdanie trenera.
-Obiecujemy – zasalutowali obaj.
-to my z mama idziemy, a ty jak będziesz chciał wrócić poproś wujka żeby cię odprowadził. Pokój 73
-Nie mogę pójść sam? Jestem już dużym chłopcem.
-Może i jesteś duży, ale nie znasz rozkładu ośrodka i boję się, że się zgubisz. Obiecaj, że nie pójdziesz nigdzie sam.
-Obiecuję

Jeżeli pod notką nie będzie conajmniej czterech komentarzy to następna dopiero w piątek. Nie ma sensu wstawiać jeśli nikt tego nie czyta

wtorek, 29 lipca 2014

26

Weszliśmy niepewnie do Sali Michaliny. Czułem się taj jakbym miał dejavu. Usiedliśmy na krześle obok jej łóżka i w milczeniu po prostu dotrzymywaliśmy jej towarzystwa. Wygoniła nas dopiero pielęgniarka, która kazała nam wyjść, bo czas odwiedzin już minął. Pożegnaliśmy się z Michaliną dając jej całusa w policzek i wyszliśmy ze szpitala.
-Michał, co my zrobimy? Ja nie mogę wrócić teraz do Bełchatowa. Muszę zostać tutaj. Będę jej potrzebna jak się obudzi.
-Wiedziałem, że wpadniesz na taki pomysł. Porozmawiam z Andreą może uda mi się załatwić dla ciebie jakiś pokój. Myślę, że to nie powinien być żaden problem.
-To świetnie, ale co powiemy Mariuszowi? Na pewno będzie chciał wiedzieć, dlaczego zostałam w Spale.
-Na razie nic mu nie mówmy, wątpię żeby Michalina chciałaby teraz przy niej był po tym wszystkim. Jak się obudzi i będzie chciała go zobaczyć to go zawiadomimy.
-Dobra niech tak będzie.
-Wracajmy, widzę, że jesteś zmęczona. Oliwier też już się pewnie za nami stęsknił.

Do ośrodka dojechaliśmy dość szybko. Już przy samym wejściu natknęliśmy się na Mariusza.
-Widzę, że nareszcie wróciliście. Możecie mi powiedzieć gdzie byliście?
-Sprawy rodzinne, nic takiego.
-Na pewno?
-Tak. Nie masz się, czym martwić.
-Kiedy będziesz wracała?
-Właśnie Mariusz, bo ja nie wracam do Bełchatowa.
-Co? Jak to? Przecież miałaś odwieźć Arka.
-Plany jak widać się troszeczkę zmieniły. Mógłbyś zadzwonić do Pauliny, żeby po niego przyjechała?
-No dobra. Na pewno wszystko w porządku?
-Tak

Weszliśmy na górę do pokoju Igły. Od samego wejścia zaatakował nas Oliwier.
-Mamo, kiedy wracamy?
-Aż tak ci się nudzi?
-Nie wręcz przeciwnie, tu jest bardzo fajnie. Wujek Krzysiek jest taki zabawny.
-To mam dla ciebie dobrą wiadomość, na razie nie wracamy do Bełchatowa.
-Naprawdę? To super.
-Mógłbyś na chwilkę pójść do Arka chcielibyśmy porozmawiać z wujkiem Krzysiem.
-Jasne, już idę.
-Co z Michaliną? – Igła zapytał, gdy tylko Oli zniknął za drzwiami.
-Jej stan jest stabilny. Ma jakieś zadrapania i siniaki.
-Czyli to nic poważnego?
-Nie zupełnie. Doktor podejrzewa uraz kręgosłupa, ale to będzie można stwierdzić dopiero jak się wybudzi. Dlatego Dagmara postanowiła zostać w Spale, żeby być przy niej. Idę porozmawiać z trenerem.
-O cholera.

poniedziałek, 28 lipca 2014

25

-Dzwonię ze szpitala w Spale. Rozumiem, że zna pan panią Michalinę?
-Tak. Może pani powiedzieć, o co chodzi?
-Pani Michalina miała wypadek. Leży u nas w szpitalu.
-Co, jaki wypadek? O czym pani mówi?
-Z tego, co wiem jakiś inny samochód wjechał w przód jej samochodu. Czy mógłby pan tutaj przyjechać? Nie ukrywam, że jej stan nie jest za dobry.
-Zaraz będę.
-Michał, co się stało?
-Michalina miała wypadek muszę do niej jechać.
-Nie będziesz prowadził w tym stanie nie ma mowy. Zawiozę cię.
-A, co zrobimy z Oliwierem przecież nie możemy zabrać go ze sobą do szpitala.
-Może zostawimy go u Mariusza?
-Nie, od razu będzie chciał wiedzieć, co się stało. Oli chcesz zostać u wujka Krzyśka.
-Tak. Lubię wujka Krzyśka.
Poszliśmy do Krzyśka, opowiedzieliśmy mu, co się stało i zostawiliśmy Oliego. Obiecaliśmy Krzyśkowi, że zadzwonimy do niego jak tylko czegokolwiek się dowiemy. Kiedy wychodziliśmy z ośrodka zauważył nas Mariusz.
-Gdzie się wybieracie?
-Nie mamy czasu na rozmowę. Jak wrócimy to odwiozę Arka.
-Nie musicie się śpieszyć.
-Nie mamy czasu na rozmowy. Przepraszamy śpieszy nam się.
-Rozumiem.
Wsiedliśmy do samochodu i z piskiem opon odjechaliśmy spod ośrodka. Po kilkunastu minutach parkowaliśmy już samochód pod szpitalem w Spale. W ciągu tego roku już drugi raz odwiedzam Michalinę w tym miejscu. Niepewnie weszliśmy do środka. Zapytaliśmy pielęgniarkę o Michalinę. Skierowała nas do odpowiedniej sali. Delikatnie popchnąłem drzwi i zobaczyłem bladą Michalinę leżącą na szpitalnym łóżku. Łzy pojawiły się w moich oczach.
-Przepraszam państwa czy są może państwo jakąś rodziną dla pacjentki?
-Michalina to nasza przyjaciółka.
-A czy ktoś z rodziny mógłby tutaj przyjechać?
-Jej mama nie żyje, a z tatą nie utrzymuje kontaktów. Może nam pan powiedzieć, jaki jest jej stan?
-Teraz jest już trochę lepiej. Dziewczyna ma liczne zadrapania i siniaki.
-Czyli wyjdzie z tego?
-Jest jednak jedna gorsza sprawa. W skutek wypadku pani Michalina może mieć problemy z chodzeniem, ponieważ podejrzewamy uszkodzenie kręgosłupa, ale to będziemy mogli potwierdzić dopiero wtedy, kiedy pacjentka się obudzi.
-A, kiedy może się obudzić?
-Narkoza powinna przestać działać za kilka godzin, ale nie wiadomo, kiedy jej organizm będzie wystarczająco silny żeby się obudziła.
-Dziękujemy.

Kto spodziewał się takiego obrotu sprawy?

niedziela, 27 lipca 2014

24

Perspektywa Michała

Nie wiem jak Mariusz mógł tak postąpić z Michaliną. Myślałem, że naprawdę coś do niej czuje, ale jak widać pomyliłem się. Wróciłem do ośrodka i skierowałem się do pokoju Mariusza. Nie pukałem tylko od razu wszedłem do środka. W pokoju siedziała Paulina razem z Arkiem. Mariusz siedział na łóżku z twarzą skrytą w dłoniach.

-Co ty najlepszego zrobiłeś?

-Ja nie chciałem to, jako tak samo wyszło.

-Myślałem, że jesteś inny, że ją kochasz, ale ty zachowałeś się identycznie jak Mikołaj.

-Nie porównuj mnie do tego skurwiela.

-Nie wykurzaj się taka jest prawda.

-Michał nie przesadzaj szybko się pozbiera i zapomni.

-Nie odzywaj się, nie rozmawiam z tobą.

-Michalina kazała ci przekazać, że wrzuci klucze od samochodu i mieszkania do skrzynki. To tyle, ja spadam. Nie mam ochoty oglądać tej całej szopki.

-Michał…

-Co?

-Ja ją naprawdę kocham.

-Trzeba było myśleć o tym wcześniej, a nie wskakiwać do łóżka Paulinie.


-Paulina mogłabyś zostawić mnie samego?

-Nie mów, że będziesz rozpaczał po tej dziewczynie. Nie ta to następna

-Nie znasz jej, nie wiesz, jaka ona jest, więc się nie wypowiadaj z łaski swojej.

-Nie wiem, czym się tak przejmujesz. Jak sobie chcesz zabieram Arka i jadę do domu.

-Nie możesz wziąć Arka przecież Maciek mieszka z tobą.

-Nie mieszkam z nim. Rozstaliśmy się po tej całej rozprawie. Nie mogłam być z kimś, kto tak się zachowywał w stosunku do mojego syna. Jak chcesz to możesz zamieszkać z nami po sezonie reprezentacyjnym.

-Czy ty jesteś jakaś nienormalna, nie rozumiesz, co do ciebie mówię. Nie kocham cię i nie będę z tobą, a teraz wyjdź i zostaw mnie samego, bo nie ręczę za siebie.

-Będziesz jeszcze kiedyś tego żałował.

-Żałuję, że w ogóle się z tobą spotykałem po naszym rozwodzie – wstałem i otworzyłem drzwi od pokoju. Jak możesz to zostaw Arka, Dagmara go potem odwiezie jak będzie wracała od Michała.

-Dobra.


Wyszedłem z pokoju Mariusza i wróciłem do swojego.

-Co się stało?

-Musisz się zająć Michaliną jak wrócicie do domu.

-Dlaczego?

-Mariusz przespał się z Pauliną.

-Cholera – wymsknęło się jej.

-Mamo nie wolno tak brzydko mówić.

-Przepraszam synku. Ona jest jeszcze tutaj?

-Nie wróciła już do Bełchatowa.

-Pozwoliłeś jej prowadzić w takim stanie.

-Jak miałem jej zabronić, jest dorosłą osobą może robić, co chce. Obiecała, że zadzwoni jak tylko dojedzie do Bełchatowa.

-Oby tylko nic głupiego nie strzeliło jej do głowy.

-Nie martw się Michalina jest rozsądna. Chodźcie pójdziemy się gdzieś przejść – zaproponowałem

-Tak. Tato, możemy pójść do tego lasku obok?

-Jasne, jeśli tylko chcesz.

Kiedy wychodziliśmy z pokoju natknęliśmy się na Mariusza i Arka.

-Dagmara mogę mieć do ciebie prośbę?

-O, co chodzi? Mogłabyś zabrać ze sobą Arka jak będziesz wracała do Bełchatowa.

-A Paulina nie może go zabrać?

-Paulina już pojechała. Nie chciałem jej dłużej oglądać.

-Co sumienie pana ruszyło? Szkoda, że dopiero teraz.

-Nie żałuj sobie wiem, że mi się należy.

-Wiesz, co pogadalibyśmy inaczej, ale powstrzymuję się tylko, dlatego, że są tutaj dzieci. Chodźcie.

Wyszliśmy z ośrodka i szliśmy powoli w głąb lasu. Oliwier biegał jak oszalały. Zawsze bardzo dobrze się odnajdywał w ośrodku.

-Tato, ale załatwisz nam bilety na mecz z Brazylią?

-Jasne, znajdę wam jak najlepsze miejsca.

-To fajnie, weź trzy bilety. Zabierzemy ze sobą ciocie Michalinę.

-Skarbie nie wiem czy ciocia będzie miała czas – a raczej ochotę pomyślałem.

-Na pewno dam radę ją przekonać zobaczysz.

Rozmowę przerwał nam dźwięk telefonu.

-Widzisz Michalina już dzwoni.

-Miśka no i co dojechałaś szczęśliwie.

-Przepraszam czy pan Michał Winiarski?

-Tak, a o co chodzi? Dlaczego dzwoni pani z telefonu mojej przyjaciółki.


Rozdziały będą dodawane codziennie rano.
Jutro jadę na wakacje i nie będę miała dostępu do laptopa, a co za tym idzie nie będę mogła was informować, dlatego proszę żebyście zaglądali tutaj codziennie bo będę wstawiać notki z telefonu :)


sobota, 26 lipca 2014

23

-Zniecierpliwiona skierowałam się w kierunku windy.
-Michalina, dlaczego jesteś zdenerwowana? Nie cieszysz się, że mama przyjechała odwiedzić tatę tak?
-Nie jestem zdenerwowana, po prostu nie mogę się doczekać, kiedy spotkam tatę.
-Ja też – chyba udało mi się przekonać Arka do tej wersji wydarzeń. Choć tak naprawdę kotłowało się we mnie. Bałam się, że to wszystko to zły znak. Wysiedliśmy z windy po drodze spotykając jeszcze kilku innych siatkarzy. Przywitałam się szybko z innymi i szłam dalej. Przed drzwiami pokoju Mariusza przystanęłam i wzięłam głęboki oddech. Nie miałam zamiaru pukać, chciałam dowiedzieć się, co robił przed moim przyjściem. Niepewnie nacisnęłam klamkę i przekroczyłam próg pokoju. Mariusz nawet nie zauważył, że weszliśmy do środka. Przyłożyłam dłoń do ust Arka, dzięki czemu miałam pewność, że będzie cicho. Zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie Mariusza z jakąś kobietą.
-Mariusz jak ty sobie to wszystko wyobrażasz będziesz nadal mieszkał z tą swoją cizią i udawał, że nic się nie stało?
-Nie nazywaj jej tak. Nie wiem, co mnie opętało. Jak mogłem być tak głupi, kocham Michalinę, a mimo wszystko dałem się wciągnąć w ten kretyński układ.
-Ja wiem, co cię opętało, po prostu nie potrafisz zapomnieć tych wszystkich chwil spędzonych razem.
-Paulina zamknij się. Nic do ciebie nie czuje. To koniec, nigdy więcej się nie spotkamy rozumiesz. Po Arka będziesz przyjeżdżała do mojej mamy. Rozumiemy się?
-Nawet sobie nie żartuj. Ja nadal cię kocham i wiem, że ty też czujesz to samo.
-Wręcz przeciwnie, a i jeszcze jedno Michalina ma się o niczym nie dowiedzieć.
Stałam oszołomiona w przejściu bałam się zrobić krok w przód. Miałam nadzieję, że to wszystko to tylko straszny sen i że za chwilę się obudzę, a wszystko będzie tak jak dawniej.
-Chyba już za późno – wyszłam z ukrycia.
-Michalina? Co robisz tutaj tak wcześnie?
-Myślałam, że się ucieszysz jak przyjadę wcześniej, ale tobie byłoby na rękę gdybym się spóźniła. Nie dowiedziałabym się o niczym i nadal żyła w przekonaniu, że wszystko jest w porządku.
-Michalina to nie tak.
-A jak? Obiecywałeś mi, że mnie nie skrzywdzisz. Obiecywałeś – nie panowałam nad sobą i zaczęłam krzyczeć. Myślałam, że jesteś inny, ale nie ty jesteś taki sam jak reszta facetów. Nie chcę cię znać Mariusz.
-Michalina…
-Nie przerywaj mi. Wracam do Bełchatowa, a ty sobie tutaj siedź razem ze swoim synem i żoną. Nie kontaktuj się ze mną i nie próbuj wskórać nic przez Michała.
-Michalina przepraszam – dotknął mojego ramienia.
-Nie dotykaj mnie – wyrwałam się i wyszłam z pokoju.


Wybiegłam zapłakana z pokoju nie zwracając najmniejszej uwagi na siatkarzy, którzy dziwnie się na mnie patrzyli. Wbiegłam do windy, nacisnęłam przycisk i zjechałam bezwładnie po ścianie. Nie za bardzo przejmowałam się tym, że ktokolwiek mógłby wejść wtedy do windy. Szczerze powiedziawszy miałam to głęboko gdzieś. Kiedy drzwi windy ponownie się otworzyły szybko skierowałam się w kierunku wyjścia z ośrodka. Wydawało mi się, że ktoś krzyczał moje imię, ale ja nie zważając na to biegłam dalej. Zatrzymałam się dopiero obok samochodu. Wsiadłam do środka i oparłam głowę na kierownicy. Słyszałam dźwięk przychodzącego połączenia, ale nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Z bezradności zaczęłam walić rękoma w kierownicę. Po jakimś czasie ktoś otworzył drzwi od strony pasażera i usiadł obok mnie. Podświadomie czułam, że tą osobą był Michał.
-Michalina, co się stało?
-Nie wmawiaj mi, że nie wiesz, o co chodzi.
-Nie wiem. Czy Mariusz coś ci zrobił?
-Nie po prostu pieprzy się na boku z Pauliną, ale to nie jest w ogóle ważne, bo przecież tylko mnie kocha.
-Żartujesz?
-Nie. A ja głupia myślałam, że znalazłam miłość swojego życia, ale nie kolejny raz poznałam dupka, który tylko się mną zabawił. Mógłbyś wyjść, bo chciałabym wrócić do Bełchatowa.
-Nie powinnaś prowadzić w takim stanie.
-Nie będziesz mi mówił, co mam robić. Wychodź natychmiast.
-Obiecaj mi, że zadzwonisz, kiedy tylko dojedziesz do Bełchatowa.
-Obiecuję.
-Co zrobisz jak wrócisz do Bełchatowa?
-Nie wie, ale jestem pewna, że nie mogę mieszkać w jego mieszkaniu, po prostu nie dam rady.
-Możesz zamieszkać u nas, Oliwier na pewno się ucieszy. Zadzwonię do Dagmary.
-Może to dobry pomysł.
-Najlepszy, nie wyobrażam sobie żebyś była teraz sama.
-Dziękuję ci, że zawsze mogę na ciebie liczyć.
-W końcu, od czego ma się przyjaciół. Miłej drogi.
-Powiedz Mariuszowi, że samochód zostawię mu pod domem, a kluczyki wrzucę do skrzynki.
-Jasne, przekażę mu.
Michał wysiadł z samochodu, a ja z piskiem opon ruszyłam z parkingu. Jechałam dość szybko chciałam jak najszybciej zostawić za sobą Spałę i wszystko, co tutaj przeżyłam.

czwartek, 24 lipca 2014

22

Miesiąc później
-Arek pośpiesz się, bo się spóźnimy.
-Nie mogę znaleźć rysunku, który narysowałem dla taty.
-Na pewno leży gdzieś w twoim pokoju. Idź załóż buty, a ja go poszukam.
-Dobra.
-Jest. Leżał sobie spokojnie na łóżku.
-Dzięki, teraz możemy już jechać.
-Weź swoje rzeczy i spakuj do samochodu, ja zamknę dom i zaraz do ciebie dojdę.
-Tylko nie zapomnij wziąć jakiejś fajnej płyty z muzyką.
-Ok.


Po chwili siedzieliśmy już spokojnie w moim samochodzie, który swoją drogą sprezentował mi Mariusz. Nie chciałam się na to zgodzić, bo według mnie to za drogi wydatek, ale w ogóle nie chciał mnie słuchać. W końcu postawił na swoim i sam pojechał do salonu i wybrał całkiem fajny model. Na początku trułam mu dupę żeby go oddał, ale on był nieugięty i takim sposobem stałam się posiadaczką całkiem ładnego forda.
No tak przecież nie powiedziałam gdzie się wybieramy. No, więc jedziemy odwiedzić Mariusza i resztę reprezentacji. Stęskniłam się już za naszym Szamponem, Arek też coraz częściej wypytywał o to, kiedy będzie mógł zobaczyć tatę. Dlatego ucieszył mnie telefon od Mariusza z prośbą o nasz przyjazd. Droga minęła nam w przyjemnej atmosferze śpiewaliśmy sobie piosenki, które wypływały z samochowego radia.
-Prawie jesteśmy na miejscu.
-Super, może Oliwier też przyjedzie do wujka Michała.
-Całkiem możliwe – znalazłam miejsce do zaparkowania i wyszliśmy razem z Arkiem z samochodu.
-Michalina patrz samochód mamy, ona chyba też przyjechała odwiedzić tatę.
-Jesteś pewny, że to ssamochód mamy?
-Tak, patrz ma w środku tą samą maskotkę, którą podarowałem jej na dzień mamy – ogarnęły mnie jakieś dziwne myśli. Nie mogłam zrozumieć, po co Paulina miałaby przyjeżdżać do Mariusz skoro już nic ich nie łączyło. Nic poza dzieckiem, a tego nie da się tak łatwo przekreślić. Przyśpieszyłam kroku chcąc jak najszybciej znaleźć się w środku.
-Michalina nie idź tak szybko nie mogę za tobą nadążyć.
-Przepraszam cię skarbie już zwalniam.
-Cześć Michalina.
-Cześć Zbyszek. Możesz mi powiedzieć gdzie jest Mariusz.
-Wiesz chyba jest w swoim pokoju.
-Możesz mi powiedzieć, który to numer?
-Mam lepszy pomysł, może pójdziemy na kawę.
-Nie zawracaj mi tutaj głowy jakąś tam kawą tylko natychmiast mów, który to numer – zaczęłam krzyczeć.
-2 piętro 45.
-Nie można tak było od razu?

Jak myślicie dlaczego Zbyszek nie chciał powiedzieć Michalinie gdzie jest Mariusz? 

21

Następne dwa miesiące minęły bardzo szybko. Skra zdobyła mistrzostwo Polski i po dwóch latach znów wróciła na sam szczyt Plusligi. Co prawda mecze finałowe były bardzo ciężkie, o czym świadczyć może to, ze każdy swoje zakończenie znajdował dopiero w piątym secie. Pierwszy mecz wygrała drużyna Resovii, z którą właśnie Skra mierzyła się w walce o mistrzostwo, jednak następne trzy wygrała już Skierka. Cieszyłam się bardzo, że mogłam wspierać Mariusza podczas tych czterech meczy będąc na trybunach. Dzisiaj trener Anastasi ma ogłosić skład, który ma zacząć przygotowania do Ligi Światowej. Mam wielką nadzieję, że pośród tych szczęśliwców znajdzie się również Mariusz, który w poprzednim sezonie odbył kilka ważnych rozmów z trenerem polskiej reprezentacji. Wydaje mi się, że Mariusz nie jest ze mną do końca szczery jestem prawie pewna, że coś przede mną ukrywa. Nie wiem jeszcze tylko, co, ale na pewno się dowiem. Moja już w tym głowa. Włączyłam internet i po raz kolejny sprawdziłam stronę PZPS, na której miała ukazać się lista powołanych.

-Mariusz chodź tutaj.

-Już idę. Stało się coś?

-Jest już lista.

-I, co oczywiście mnie nie ma prawda?

-W sumie to nie do końca, jeżeli tylko nazywasz się Mariusz Wlazły to zostałeś powołany.

-Żartujesz?

-Nie śmiałabym. Z resztą skoro mi nie wierzysz to sprawdź sobie – obróciłam monitor w jego stronę i kursorem najechałam na jego nazwisko.

-Miśka naprawdę zostałem powołany. Czujesz to po prawie czterech latach znowu zagram z orzełkiem na piersi.

-Cieszę się razem z tobą i mam nadzieję, że załatwisz mi i Arkowi wejściówki na jakieś mecze.

-Masz to jak w banku – pocałował mnie.

-Możecie przestać to robić to jest okropne – do pokoju wszedł Arek.

-Co jest tak okropne?

-To, że się całujecie.

-Zobaczymy, co powiesz na ten temat za kilka lat synku.

-Dziewczyny są okropne, ciągle płaczą, bawią się lalkami i w ogóle się nie biją.

-No tak to rzeczywiście straszne.

-Żebyś wiedział tato, dlatego wolałbym żebyście nie całowali się w mojej obecności. Możecie mi to obiecać?

-Nie wiem czy będziemy w stanie się powstrzymać, ale możemy ci obiecać, że się postaramy.

-A tak właściwie to, z czego się tak cieszyliście?

-Tata został powołany do reprezentacji.

-To super będę mógł chodzić na mecze z ciocią Misią, ciocią Dagmarą i Oliwierem.

-Ucieszyłbym się bardziej gdyby powiedział, że będziesz mi kibicował.

-Tato to przecież oczywiste – dał Mariuszowi buziaka w policzek.

-Co powiecie na gofry z bitą śmietaną? – zapytałam

-Taaaaaaaak

-Tylko musicie mi pomóc.

-To, na co czekamy? Chodźcie.


http://ask.fm/zakochanawsiatkowce

środa, 23 lipca 2014

20

Kilka dni później

-Michalina pośpiesz się, bo się spóźnimy.

-Nie krzycz na mnie, zresztą nawet jak będziemy trochę później to nic się nie stanie.

-Dobrze wiesz, że nie lubię się spóźniać.

-Nie denerwuj się już. Idź do samochodu, ja za chwilkę przyjdę z Arkiem.




-Arek jesteś już gotowy?

-Prawie, muszę tylko zasznurować buty i będę gotowy.

-To może ci pomogę?

-Nie, chcę się w końcu nauczyć – patrzyłam ze wzruszeniem na tego malca, mimo iż znam go bardzo krótko zdążyłam się do niego przywiązać tak jakby był moim własnym synem.

-Nie chciałabym cię pośpieszać, ale tata już na nas czeka.

-Jeszcze tylko chwilka, zobaczysz zaraz mi się uda.

-Wiesz, co może umówimy się tak, że teraz ja ci pomogę, a jutro posiedzimy i postaramy się nauczyć. Może być?

-No dobra niech będzie. Ale obiecujesz?

-Słowo harcerza.




-Nareszcie. Nie wiem, co wy tam robiliście tyle czasu?

-A to już nasza słodka tajemnica. Prawda? – puściłam oczko Arkowi

-Właśnie, nie musisz o wszystkim wiedzieć.

-O proszę jakiś ty mądry mały – Mariusz dał mu pstryczka w nos

-Wiesz tato, jakby nie patrzeć mam najlepszy wzór.

-Oj nie słódź już tak.

-Wcale nie mówiłem o tobie tylko o Michalinie.

-Policzymy się jutro w domu mały. Wsiadaj

Mariusz przypiął małego pasami do fotelika, a ja usiadłam na siedzeniu z przodu.

-Mogłabyś usiąść koło mnie.

-Jasne. Nie ma problemu.

-Oj chyba będę zazdrosny.

-Nie masz, o co kochanie – pocałowałam Mariusza i usiadłam obok małego Wlazłego.

Droga nie zajęła nam zbyt wiele czasu w końcu dom Michała i Dagmary nie leżał wcale daleko od naszego. Odpięłam małego z pasów i wyszliśmy z samochodu.
-Co tak długo? Jesteście ostatni.
-Nie będę mówił, kto się tutaj tak guzdrał.
-Dobra nieważne, chodźcie przedstawię Michalinę reszcie towarzystwa.
Kiedy weszliśmy do ogrodu okazało się, że znajduję się tam prawie cała reprezentacja ze swoimi drugimi połówkami. Trochę mnie to onieśmieliło, jednak nie dałam po sobie tego poznać i zapoznałam się ze wszystkimi oczywiście oprócz tych chłopaków, którzy, na co dzień grali w Skrze, bo tych poznałam już wcześniej. Arek od razu znalazł Oliego i razem zaczęli się bawić, a mnie wzięły na ploteczki dziewczyny Kłosa i Wrony.
-No to pochwal się nam jak poznałaś naszego Szampona.
-Nie ma, o czym opowiadać. Poznałam go, kiedy byłam w totalnej rozsypce po rozstaniu z moim ówczesnym chłopakiem, którego przyłapałam w łóżku z inną dziewczyną.
-Skurwiel i nic więcej.
-Potem nie dawał mi spokoju i mało brakowało, a nie byłoby mnie już na tym świecie.
-O, czym ty mówisz?
-Tak wyszło, że włamał się do nas do domu, groził mi nożem, a kiedy Mariusz dostał się do domu przejechał mi nożem po szyi. Gdyby nie Mariusz, który zareagował błyskawicznie karetka nie miałaby, po co przyjeżdżać. Potem w szpitalu drugi raz otarłam się o śmierć. Podobno żyję tylko dzięki cudowi.
-Widzę, że dużo przeszłaś. Mam nadzieję, ze najgorsze już za tobą, a teraz będzie już tylko lepiej.
-Też mam taką nadzieję. Przepraszam was dziewczyny, ale pójdę poszukać Mariusza.
-Jasne, idź.
Poszłam w kierunku domu, w którym miałam nadzieję znaleźć Mariusza. Nie pomyliłam się znalazłam go w kuchni. Stał oparty o blat i robił sobie drinka.
-Nie uważasz, że nie powinieneś pić. Ktoś w końcu musi nas odwieźć do domu.
-Nie ma problemu, rozmawiałem z Winiarem i zgodził się nas przenocować.
-No chyba, że tak. To w takim wypadku ja też poproszę jakiegoś drinka.
-Już się robi – po chwili w mojej dłoni spoczął przepięknie wyglądający napój.
-Dziękuję – uśmiechnęłam się i wypiłam łyka – świetny.
-Gdzie jest Arek?
-Bawi się z Oliwierem gdzieś w ogrodzie.
-Może powiesz mi, jakie to tajemnice masz przede mną z moim synem?
-Nie mogę, bo wtedy to już nie będzie tajemnica.
-Nie bądź taka proszę – pocałował mnie.
-Nie powiem ci i koniec, nie dasz rady mnie przekonać. Z resztą w swoim czasie i tak się wszystkiego dowiesz.
-W takim wypadku mogę ci odpuścić – pocałowałam go. W pierwszej chwili był zaskoczony, ale potem zaczął oddawać pocałunek.
-Nie przeszkadzajcie sobie mnie tu nie ma – do kuchni wszedł uśmiechnięty Kłos.