Następnego dnia obudziło mnie pukanie do drzwi. Zaspany wstałem i otworzyłem drzwi do mojego pokoju.
-To ty jeszcze nie gotowy?
-Późno. Powinieneś już być dawno gotowy. Twoi koledzy już dawno trenują.
-Daj mi chwilkę zaraz będę gotowy.
Wpadłem szybko do łazienki i jak najszybciej mogłem przemyłem twarz i narzuciłem na siebie pierwsze lepsze ubranie.
-Gdzie Oliwier?
-Przyszedł po niego Igła i zabrał na trening. Podobno to z tobą ustalił.
-Tak rozmawialiśmy o tym.
-Dobra zbieraj się jedziemy.
Zeszliśmy na dół i po chwili znajdowaliśmy się już w drodze do spalskiego szpitala. Moje myśli cały czas krążyły wokół Michaliny. Czułem się jakbym miał jakieś cholerne de javu kilka miesięcy temu przeżywałem dokładnie to samo.
-Dagmara, a co jeśli ona nie będzie mogła chodzić – Dagmara, kiedy tylko usłyszała moje słowa momentalnie zatrzymała samochód.
-Nie waż się nawet tak myśleć. Wszystko będzie dobrze. Załatwimy jej najlepszych rehabilitantów w razie, czego. Trzeba myśleć pozytywnie.
-Masz rację. Jeszcze nic nie jest przesądzone.
Kiedy dojechaliśmy pod szpital od razu skierowaliśmy się w kierunku sali, w której leżała Miśka. W jej pokoju znajdował się ten sam lekarz, z którym rozmawialiśmy wczoraj. Rozmawiał z Michaliną, która odzyskała przytomność. Po chwili wyszedł do nas.
-Panie doktorze mógłby nam pan powiedzieć jak się przedstawia sytuacja?
-Nie jest dobrze. Ze wstępnych badań mogę powiedzieć, że w siedemdziesięciu procentach mogę potwierdzić nasze przypuszczenia. Co prawda nie wykonaliśmy jeszcze wszystkich badań, dlatego dokładną analizę będę mógł przedstawić państwu dopiero jutro.
-Ale jest jakaś szansa, że Michalina będzie chodzić.
-Powiem otwarcie. Sytuacja jest ciężka. W głównej mierze wszystko będzie zależało od pani Michaliny, od jej nastawienia, od tego czy w ogóle będzie chciała podjąć walkę, bo jeżeli nie to my tutaj nic nie wskóramy choćbyśmy nie wiem jak bardzo chcieli.
-Dziękujemy. Możemy do niej wejść.
-Proszę bardzo może uda się wam ją trochę pocieszyć.
Niepewnie weszliśmy do sali Michaliny. Kiedy przekroczyliśmy próg nawet na nas nie spojrzała. Leżała cały czas z wzrokiem utkwionym w suficie.
-Cześć Michalina – zero odzewu
-Nie zachowuj się tak
-Po, co tutaj w ogóle przychodziliście? Chcecie mieć przyjaciółkę kalekę?
-Nie mów tak, jeszcze nic nie jest do końca pewne.
-Wierzycie lekarzom? Ja wam powiem jak będzie niby będą jakieś tam szanse, ale i tak to nic nie zmieni.
-Nie mów tak, załatwimy najlepszych rehabilitantów, jeśli będzie taka potrzeba załatwimy ci wyjazd za granicę.
-To nie ma sensu
-Nie możesz się poddawać – usłyszałam znajomy głos Mariusza.
-A ten, co tutaj robi? Powiedzieliście mu o wszystkim? Ładni z was przyjaciele, mówiłam wam, że nie chcę go widzieć.
-Nic mi nie mówili. Domyśliłem się, że coś jest nie tak i pojechałem dzisiaj za nimi.
-Wyjdźcie wszyscy chcę zostać sama.
-Nie myśl, że pozwolimy ci się poddać.
-Wynoście się, ale już.
Wyszliśmy z sali i stanęliśmy przed jej drzwiami.
-Dlaczego mi nic nie powiedzieliście?
-Może właśnie, dlatego? Wiedzieliśmy jak zareaguje i chcieliśmy jej oszczędzić, chociaż tego.
-Nie pozwolę jej się poddać.
-Nie martw się my też.
-Jak to się w ogóle stało?
-Kiedy wracała samochodem ze Spały ktoś wjechał w jej samochód.
-Co z kierowcą?
-Z tego, co wiem to jeszcze go nie złapali.
Rozmowę przerwał nam dźwięk telefonu Mariusza.
-Tak słucham, przy telefonie. Ale co się stało? Dobrze, postaram się przyjechać jak najszybciej to będzie możliwe.
-Co się stało?
-Dzwonili z policji muszę jak najszybciej przyjechać do Bełchatowa i odebrać Arka z komisariatu. Michał mógłbyś pojechać ze mną?
-Jasne, nie ma sprawy. Kochanie, a ty w tym czasie postaraj się porozmawiać z Michaliną.
-Spróbuję, ale nic nie obiecuję. Wiesz, jaka ona jest.
Widzę, że wystarczy kij i marchewka i są komentarze. Skoro jest was tutaj tak dużo to poproszę o sześć komentarzy pod wpisem. Do następnego ;*