piątek, 11 lipca 2014

12

Po chwili usłyszałem dźwięk aparatury. Jak szalony wypadłem z sali w poszukiwaniu lekarza.
-Doktorze! Coś się dzieje! Po chwili w sali Miśki panował istny gwar. Ja usiadłem przed salą i czekałem na obrót sprawy.
-Panie Michale - usłyszałem głos lekarza.
-Tak?
-Muszę przyznać, że to całkiem dziwna sytuacja, ale widocznie wasza znajoma nie miała ochoty jeszcze umierać.
-O, co panu chodzi? Przecież jeszcze niedawno sam pan powiedział, że ona nie żyje.
-Bo tak było, ale kiedy teraz weszliśmy do sali pana przyjaciółka zaczęła samodzielnie oddychać. Może pan dziękować Bogu, bo to prawdziwy cud.
-Mogę do niej wejść?
-Proszę, ale tylko na chwilę. Dziewczyna musi dużo odpoczywać.
Niepewnie wszedłem do sali. Widok, który zastałem bardzo mnie ucieszył. Na łóżku leżała przytomna Michalina. Kiedy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się do mnie.
-Michalina nawet nie wiesz jak się cieszę. Myślałem, że już cię straciłem.
-Spotkałam mamę wiesz?
-Nie mów nic kochanie, nie męcz się. Odpoczywaj. Jutro porozmawiamy.
-Michał, gdzie jest Mariusz? – Mariusz, cholera zupełnie o nim zapomniałem. On nadal myśli, że Miśka odeszła muszę jak najszybciej go odszukać.
-Nie wiem.
-Wydawało mi się, że był tutaj. Mógłbyś go poszukać? Chciałabym się z nim zobaczyć.
-Jeśli tylko tego chcesz to oczywiście.
-Postaram się wrócić jak najszybciej.
Wyszedłem z sali, potem ze szpitala i szukałem wzrokiem mojego przyjaciela. Zauważyłem go na jednej z ławek w parku przed szpitalem. Siedział skulony trzymając twarz w dłoniach. Podszedłem do niego i usiadłem obok.
-Mariusz…
-Michał powiedz mi, dlaczego to życie jest takie niesprawiedliwe? Mikołaj spokojnie chodzi sobie teraz po ziemi i ona – zaniosłem się płaczem po raz kolejny.
-Mariusz muszę ci coś powiedzieć.
-To ja muszę ci coś powiedzieć. Ja i Michalina zbliżyliśmy się do siebie. Nie mówiłem nic wcześniej, bo nie chciałem żeby ktoś wyciągnął temat Pauliny. Chciałem wziąć rozwód i nie kryć swoich uczuć do niej, a teraz nic nie ma najmniejszego sensu.
-Mariusz ona się obudziła. Obudziła się rozumiesz. Ona żyje.
-Jak? Przecież widziałem ją na własne oczy.
-Po tym jak pocałowałeś ją i wybiegłeś z sali wszedłem do niej. Aparatura zaczęła wydawać z siebie dziwne dźwięki, a potem lekarz wyszedł i powiedział, że jakimś cudem wróciły jej funkcje życiowe.
-Muszę do niej iść.
-A myślisz, że, po co tutaj przyszedłem. Michalina chce się z tobą widzieć. Leć do niej – uśmiechnąłem się.
-Dzięki Winiar.


Zdyszany wbiegłem do sali, w której leżała Michalina. Gdy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się i powiedziała:
-Cieszę się, że jesteś.
-To ja się cieszę, że jesteś. Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem. Prawie cię straciłem. Nie wiem jak dałbym sobie radę bez ciebie.
-Mariusz nie myśl teraz o tym. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
-Michał wie o nas.
-Powiedziałeś mu?
-Nie musiałem. Widział jak się z tobą żegnałem.
-Właśnie. Wydawało mi się, że ktoś mnie całował, ale może to tylko omamy. W końcu jedną nogą byłam na tamtym świecie.
-A nawet dwoma. Lekarze kazali nam się z tobą pożegnać, powiedzieli, że umarłaś. Jak to możliwe?
-Nie wiem. Spotkałam swoją mamę. Zakazała mi iść w stronę światła. Ja tylko jej posłuchałam. Swoją drogą powiedziała mi, że bardzo mnie kochasz.
-Bo to prawda – złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek – będę się zbierał, musisz odpoczywać, a ja muszę wyspać się przed jutrzejszym treningiem.
-Przeze mnie opuściłeś trening. Przepraszam.
-Nie masz, za co przepraszać. Michalina mogę cię o coś zapytać?
-Jasne, pytaj, o co tylko chcesz.
-Kto ci to zrobił? Mikołaj?
-Tak. Nie wiem jak dostał się do mieszkania. Chciałam wołać o pomoc, ale zagroził, że mi coś zrobi.
-Nie myśl już o tym. Przyjdę do ciebie jutro po treningu.
-Mariusz – zawołałam go, kiedy znikał już w drzwiach – kocham cię.
-Ja ciebie też, ja ciebie też Michalina.
Przed szpitalem czekał na mnie Michał.
-Jeżeli chciałeś porozmawiać to nie wybrałeś odpowiedniego momentu. Jad ę na policję, może udało im się coś ustalić. Poza tym muszę odzyskać swoje klucze od domu.
-W takim wypadku porozmawiamy jutro po treningu może być?
-Może.
-A i jeszcze jedno. Jak tylko się czegoś dowiesz to do mnie zadzwoń.
-No właśnie, bo Miśka mi powiedziała, że to Mikołaj.
-Wiedziałem po prostu wiedziałem.
-Michał obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego.
-Nie mogę ci tego obiecać, ale na pewno go nie zabiję nie martw się. Chociaż nie ukrywam miałbym ochotę to zrobić.
-Misiek opanuj się.
-Ok. Jedź już. Do zobaczenia jutro.

6 komentarzy:

  1. No nieźle nieźle,dobrze że jednak nie umarła.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje, dziękuje, dziękuje...
    Boże, dziękuje ci za to, że to nie koniec tej historii :)
    Pozdrawiam i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  3. tak tak tak :D Miśka żyje :D wiedziałam że tak będzie :D nawet nie wiesz jak się ucieszyłam czytając to :D
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. No i wszystko wraca do normy!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadrobiłam wszystkie rozdziały :)
    No po prostu fantastyczna historia!
    Nie mogę doczekać się co stanie się dalej :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń