Kiedy
obudziłam
się rano Mariusza nie było już obok mnie. Wstałam z łóżka i
skierowałam się do kuchni. Tam moim oczom ukazał się widok
Mariusza krzątającego się przy kuchence. Stałam tak dość długo.
Z letargu wyrwał mnie dopiero głos Mariusza.
-Długo
tak już stoisz?
-Nie,
po prostu nie mogę
się nadziwić jak ślicznie wyglądasz w tym fartuszku.
-Podoba
ci się?
-Bardzo,
ale jeszcze bardziej podobasz mi się
bez niego.
-To
może
zaczekamy ze śniadaniem, a zaczniemy od deseru.
-Ale
ty jesteś
niewyżyty Mario. Weźmy się lepiej za to śniadanie, potem
pojedziemy po moje rzeczy, a na końcu pojedziemy na trening. O tym
pomyślimy wieczorem.
-W
takim wypadku zapraszam do stołu.
-Pójdę
się tylko ubrać i zaraz wracam.
Kiedy
wróciłam
na stole czekały na mnie pachnące naleśniki. Usiadłam naprzeciwko
Mariusza i zabrałam się za jedzenie.
-Czemu
mi się
tak przyglądasz?
-Twój
policzek…
-Zapomniałam
go zatuszować. Nie przejmuj się tym, nawet nie boli.
-Jak
tylko go dorwę
to nogi mu w tyłka powyrywam.
-Obiecaj
mi, ze nic mu nie zrobisz. Nie chcę
żebyś miał przeze mnie jakiekolwiek problemy.
-Obiecuję.
-Dzięki
– musnęłam jego policzek i wyszłam do łazienki. Szykuj się, bo
nie mogę pozwolić żebyś spóźnił się na trening.
-Nie
martw się
za kilka minut będę gotowy.
Po
jakiś
dwudziestu minutach zwarci i gotowi wyruszyliśmy spod domu Mariusza.
-Mam
nadzieję,
że wziąłeś strój?
-Cholera.
-Wracamy,
potem nie będzie
czasu na to, żeby wrócić.
Takim
sposobem musieliśmy
znów wrócić pod dom Mariusza.
Pod
dom Mikołaja
podjechaliśmy pół godziny po naszym pierwszym wyjściu z
mieszkania Mariusza. Gdy podjechaliśmy zauważyłam zaparkowane pod
domem auto Mikołaja. Mariusz zauważył moje przerażenie i ścisnął
moją rękę mówiąc
-Miśka
nie denerwuj się, obiecuję, że nic ci nie będzie. On już nie
dotknie cię więcej.
-Mariusz
dziękuję,
że ze mną tutaj przyjechałeś. Nie wiem, co bym bez ciebie
zrobiła.
-Nie
pozwoliłbym
żebyś przyjechała tutaj sama, nie wiadomo, do czego ten człowiek
jest zdolny.
-Wiesz,
co jest w tym wszystkim najgorsze?
-Co?
-Że
ja go kochałam, bezgranicznie mu ufałam, a okazało się, że jest
po prostu świnią. Nie dość, że mnie zdradził, to jeszcze mnie
uderzył – po moim policzku spłynęła łza
-Nie
będziesz
przez niego płakać. Teraz będziesz się tylko cieszyć. Już ja
się o to postaram. Chodźmy nie ma, na co dłużej czekać.
Z
bagażnika
Mariuszowego samochodu wyjęliśmy walizkę na moje rzeczy, potem
zamknęliśmy samochód i skierowaliśmy się w kierunku domu. Gdy
tylko weszliśmy za furtkę Mikołaj wyłonił się z domu.
-No
proszę
kogoż to moje piękne oczy widzą. Nie spodziewałem się ciebie
tutaj. Tak szybko za mną zatęskniłaś.
-Twoje
niedoczekanie. Przyszliśmy
po moje rzeczy.
-Widzę,
że szybko znalazłaś sobie pocieszenie po naszym związku.
-Akurat
ty nie powinieneś
mi tego wypominać. Przypominam ci, że to ja ciebie przyłapałam na
zdradzie, a nie na odwrót.
-Co
nie zmienia faktu, że
szybko się pocieszyłaś, i to, kim. Jakimś marnym siatkarzyną.
-Mógłbyś
się zamknąć. Nie mam najmniejszej ochoty na rozmowę z tobą.
Możemy wejść i zabrać moje rzeczy, czy mam dzwonić na policję.
-Wchodź.
Tylko załatw to szybko, bo się śpieszę.
-Nie
mam zamiaru zostać
w tym domu ani chwili dłużej niż będzie to konieczne.
Złapałam
Mariusza za rękę i ruszyliśmy w kierunku mojej sypialni. Na
szczęście nie miałam w jego mieszkaniu aż tak dużo rzeczy, więc
pakowanie zajęło nam tylko piętnaście minut. Kiedy wychodziliśmy
rzuciłam jeszcze spojrzenie na to pomieszczenie i zeszłam na dół.
-Zostawiam
ci klucze nie będą
mi już potrzebne – położyłam je na szafce w przedpokoju i
wyszłam z domu.
-Widzisz
nie było
chyba, aż tak strasznie?
-Gdyby
nie to, że
byłeś obok mnie na pewno nie dałabym rady. Dziękuję – złożyłam
na jego ustach delikatny pocałunek.
-Nie
ma, za co. To teraz jedziemy na trening.
Kiedy
podjechaliśmy
pod halę na parkingu stały już prawie wszystkie samochody
siatkarzy Skry.
-No
widzisz znowu będziesz
jednym z ostatnich na treningu.
-Nie
martw się
mam jeszcze piętnaście minut na pewno zdążę – zgarnął torbę
z tylnego siedzenia samochodu. Ja idę się przebrać, a ty idź już
pod salę.
-Tak
jest – zasalutowałam.
-To
nie jest zabawne.
-Owszem
jest.
-A
może
chciałabyś z nami pograć? Co ty na to?
-Mariusz,
ja nie potrafię
grać. Chyba oszalałeś.
-Wcale
nie. W tych twoich ubraniach powinien być
jakiś dres czy coś takiego. Zbieraj go i bez marudzenia.
-A,
co trener na to?
-Jestem
powinien, że
nie będzie miał nic, przeciwko, ale jeśli będziesz z tego powodu
spokojniejsza. To mogę go zapytać o pozwolenie. Nie wymigasz się.
-Właśnie
widzę. Koniecznie chcesz mnie zbłaźnić przed resztą zespołu.
-Nawet
przez chwilę
o tym nie pomyślałem. Chodź moja marudo
Gdy
weszliśmy
na halę przy wejściu zauważyliśmy trenera Skrzatów. Mariusz
oczywiście od razu do niego podbiegł. Rozmawiali szeptem, a po
chwili w moją stronę wracał uśmiechnięty Mariusz.
-Chodź
ze mną, naprzeciwko naszej szatni jest szatnia damska tam będziesz
mogła się przebrać.
-Czyli
niestety się
zgodził, a ja głupia nadal miałam nadzieję.
-Dość
tego gadania. Za chwilę spóźnię się przez ciebie na trening.
Chyba nie chcesz żeby trener się na mnie gniewał.
-Dobrze
chodźmy.
Kiedy
doszliśmy
do szatni Mariusz wszedł do swojej, a ja do swojej. Po chwili oboje
przebrani szliśmy już w kierunku sali, na której ćwiczyła
drużyna Skry. Po otworzeniu przez Mariusza drzwi oczy wszystkich
mimochodem skierowały się na nas.
-Zapraszam,
zapraszam – uśmiechnął
się do nas trener Falasca. Przedstawiam wam naszą nową zawodniczkę
na dzisiejszym treningu. Uśmiechnęłam się do wszystkich. Razem z
Mariuszem podeszliśmy do reszty zawodników. Chciałam wtopić się
w tłum, ale niestety nie za bardzo mi się to udawało przy moim
wzroście – w końcu metr osiemdziesiąt to nic przy prawie dwóch
metrach prawie wszystkich siatkarzy.
-No,
więc
tak na początku rozgrzewka, potem trening zagrywki, a na końcu
podzielę was na dwie drużyny i zagracie między sobą mecz.
Mikalina będziesz mogła wybrać, z kim będziesz chciała być w
drużynie.
-Dziękuję
trenerze – przynajmniej tyle mi zostało.
Rozgrzewka
siatkarzy dawała
się nie mieć końca. Na szczęście mniej więcej w połowie trener
powiedział mi żebym usiadła. Rozumiał chyba, że jutro nie
wstałabym po tak długim treningu. Jednak, gdy siatkarze zaczęli
ćwiczyć zagrywkę wstałam i wzięłam z koszyka jedną z piłek.
-Miło
cię widzieć. Nie mówiłaś, że będziesz na treningu, a co
dopiero, że będziesz grać.
-Bo
w sumie sama nic o tym nie wiedziałam
Michałku. Zostałam postawiona jak to się mówi przed faktem
dokonanym. Mariusz kazał mi wziąć strój, a ja nie miałam nic do
gadania.
-Nie
wiedziałem,
że jesteś aż tak uległa. Chociaż w sumie fajnie, że będę mógł
zbić cię na kwaśne jabłko.
-Twoje
niedoczekanie.
-Jeszcze
zobaczymy
Mario i Igła w 12 na mecz z Iranem. Szkoda tylko, że mecz nie będzie transmitowany w otwartym polsacie i będę musiała użerać się z moim laptopem -.-
Zostawiam wam kolejny rozdział i pozdrawiam serdecznie :*
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPo prostu nic dodać nic ująć.
Zapraszam również do siebie na kolejny :)
Pozdrawiam ;*