czwartek, 3 lipca 2014

6

Kiedy obudziłam się rano Mariusza nie było już obok mnie. Wstałam z łóżka i skierowałam się do kuchni. Tam moim oczom ukazał się widok Mariusza krzątającego się przy kuchence. Stałam tak dość długo. Z letargu wyrwał mnie dopiero głos Mariusza.
-Długo tak już stoisz?
-Nie, po prostu nie mogę się nadziwić jak ślicznie wyglądasz w tym fartuszku.
-Podoba ci się?
-Bardzo, ale jeszcze bardziej podobasz mi się bez niego.
-To może zaczekamy ze śniadaniem, a zaczniemy od deseru.
-Ale ty jesteś niewyżyty Mario. Weźmy się lepiej za to śniadanie, potem pojedziemy po moje rzeczy, a na końcu pojedziemy na trening. O tym pomyślimy wieczorem.
-W takim wypadku zapraszam do stołu.
-Pójdę się tylko ubrać i zaraz wracam.
Kiedy wróciłam na stole czekały na mnie pachnące naleśniki. Usiadłam naprzeciwko Mariusza i zabrałam się za jedzenie.
-Czemu mi się tak przyglądasz?
-Twój policzek…
-Zapomniałam go zatuszować. Nie przejmuj się tym, nawet nie boli.
-Jak tylko go dorwę to nogi mu w tyłka powyrywam.
-Obiecaj mi, ze nic mu nie zrobisz. Nie chcę żebyś miał przeze mnie jakiekolwiek problemy.
-Obiecuję.
-Dzięki – musnęłam jego policzek i wyszłam do łazienki. Szykuj się, bo nie mogę pozwolić żebyś spóźnił się na trening.
-Nie martw się za kilka minut będę gotowy.
Po jakiś dwudziestu minutach zwarci i gotowi wyruszyliśmy spod domu Mariusza.
-Mam nadzieję, że wziąłeś strój?
-Cholera.
-Wracamy, potem nie będzie czasu na to, żeby wrócić.
Takim sposobem musieliśmy znów wrócić pod dom Mariusza.

Pod dom Mikołaja podjechaliśmy pół godziny po naszym pierwszym wyjściu z mieszkania Mariusza. Gdy podjechaliśmy zauważyłam zaparkowane pod domem auto Mikołaja. Mariusz zauważył moje przerażenie i ścisnął moją rękę mówiąc
-Miśka nie denerwuj się, obiecuję, że nic ci nie będzie. On już nie dotknie cię więcej.
-Mariusz dziękuję, że ze mną tutaj przyjechałeś. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
-Nie pozwoliłbym żebyś przyjechała tutaj sama, nie wiadomo, do czego ten człowiek jest zdolny.
-Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze?
-Co?
-Że ja go kochałam, bezgranicznie mu ufałam, a okazało się, że jest po prostu świnią. Nie dość, że mnie zdradził, to jeszcze mnie uderzył – po moim policzku spłynęła łza
-Nie będziesz przez niego płakać. Teraz będziesz się tylko cieszyć. Już ja się o to postaram. Chodźmy nie ma, na co dłużej czekać.
Z bagażnika Mariuszowego samochodu wyjęliśmy walizkę na moje rzeczy, potem zamknęliśmy samochód i skierowaliśmy się w kierunku domu. Gdy tylko weszliśmy za furtkę Mikołaj wyłonił się z domu.
-No proszę kogoż to moje piękne oczy widzą. Nie spodziewałem się ciebie tutaj. Tak szybko za mną zatęskniłaś.
-Twoje niedoczekanie. Przyszliśmy po moje rzeczy.
-Widzę, że szybko znalazłaś sobie pocieszenie po naszym związku.
-Akurat ty nie powinieneś mi tego wypominać. Przypominam ci, że to ja ciebie przyłapałam na zdradzie, a nie na odwrót.
-Co nie zmienia faktu, że szybko się pocieszyłaś, i to, kim. Jakimś marnym siatkarzyną.
-Mógłbyś się zamknąć. Nie mam najmniejszej ochoty na rozmowę z tobą. Możemy wejść i zabrać moje rzeczy, czy mam dzwonić na policję.
-Wchodź. Tylko załatw to szybko, bo się śpieszę.
-Nie mam zamiaru zostać w tym domu ani chwili dłużej niż będzie to konieczne.
Złapałam Mariusza za rękę i ruszyliśmy w kierunku mojej sypialni. Na szczęście nie miałam w jego mieszkaniu aż tak dużo rzeczy, więc pakowanie zajęło nam tylko piętnaście minut. Kiedy wychodziliśmy rzuciłam jeszcze spojrzenie na to pomieszczenie i zeszłam na dół.
-Zostawiam ci klucze nie będą mi już potrzebne – położyłam je na szafce w przedpokoju i wyszłam z domu.
-Widzisz nie było chyba, aż tak strasznie?
-Gdyby nie to, że byłeś obok mnie na pewno nie dałabym rady. Dziękuję – złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek.
-Nie ma, za co. To teraz jedziemy na trening.
Kiedy podjechaliśmy pod halę na parkingu stały już prawie wszystkie samochody siatkarzy Skry.
-No widzisz znowu będziesz jednym z ostatnich na treningu.
-Nie martw się mam jeszcze piętnaście minut na pewno zdążę – zgarnął torbę z tylnego siedzenia samochodu. Ja idę się przebrać, a ty idź już pod salę.
-Tak jest – zasalutowałam.
-To nie jest zabawne.
-Owszem jest.
-A może chciałabyś z nami pograć? Co ty na to?
-Mariusz, ja nie potrafię grać. Chyba oszalałeś.
-Wcale nie. W tych twoich ubraniach powinien być jakiś dres czy coś takiego. Zbieraj go i bez marudzenia.
-A, co trener na to?
-Jestem powinien, że nie będzie miał nic, przeciwko, ale jeśli będziesz z tego powodu spokojniejsza. To mogę go zapytać o pozwolenie. Nie wymigasz się.
-Właśnie widzę. Koniecznie chcesz mnie zbłaźnić przed resztą zespołu.
-Nawet przez chwilę o tym nie pomyślałem. Chodź moja marudo
Gdy weszliśmy na halę przy wejściu zauważyliśmy trenera Skrzatów. Mariusz oczywiście od razu do niego podbiegł. Rozmawiali szeptem, a po chwili w moją stronę wracał uśmiechnięty Mariusz.
-Chodź ze mną, naprzeciwko naszej szatni jest szatnia damska tam będziesz mogła się przebrać.
-Czyli niestety się zgodził, a ja głupia nadal miałam nadzieję.
-Dość tego gadania. Za chwilę spóźnię się przez ciebie na trening. Chyba nie chcesz żeby trener się na mnie gniewał.
-Dobrze chodźmy.
Kiedy doszliśmy do szatni Mariusz wszedł do swojej, a ja do swojej. Po chwili oboje przebrani szliśmy już w kierunku sali, na której ćwiczyła drużyna Skry. Po otworzeniu przez Mariusza drzwi oczy wszystkich mimochodem skierowały się na nas.
-Zapraszam, zapraszam – uśmiechnął się do nas trener Falasca. Przedstawiam wam naszą nową zawodniczkę na dzisiejszym treningu. Uśmiechnęłam się do wszystkich. Razem z Mariuszem podeszliśmy do reszty zawodników. Chciałam wtopić się w tłum, ale niestety nie za bardzo mi się to udawało przy moim wzroście – w końcu metr osiemdziesiąt to nic przy prawie dwóch metrach prawie wszystkich siatkarzy.
-No, więc tak na początku rozgrzewka, potem trening zagrywki, a na końcu podzielę was na dwie drużyny i zagracie między sobą mecz. Mikalina będziesz mogła wybrać, z kim będziesz chciała być w drużynie.
-Dziękuję trenerze – przynajmniej tyle mi zostało.
Rozgrzewka siatkarzy dawała się nie mieć końca. Na szczęście mniej więcej w połowie trener powiedział mi żebym usiadła. Rozumiał chyba, że jutro nie wstałabym po tak długim treningu. Jednak, gdy siatkarze zaczęli ćwiczyć zagrywkę wstałam i wzięłam z koszyka jedną z piłek.
-Miło cię widzieć. Nie mówiłaś, że będziesz na treningu, a co dopiero, że będziesz grać.
-Bo w sumie sama nic o tym nie wiedziałam Michałku. Zostałam postawiona jak to się mówi przed faktem dokonanym. Mariusz kazał mi wziąć strój, a ja nie miałam nic do gadania.
-Nie wiedziałem, że jesteś aż tak uległa. Chociaż w sumie fajnie, że będę mógł zbić cię na kwaśne jabłko.
-Twoje niedoczekanie.
-Jeszcze zobaczymy


Mario i Igła w 12 na mecz z Iranem. Szkoda tylko, że mecz nie będzie transmitowany w otwartym polsacie i będę musiała użerać się z moim laptopem -.-
Zostawiam wam kolejny rozdział i pozdrawiam serdecznie :*

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział :)
    Po prostu nic dodać nic ująć.
    Zapraszam również do siebie na kolejny :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń